My, studenci uczelni warszawskich, zebrani na wiecu w dniu 8 marca 1968 roku, oświadczamy:
Nie pozwolimy nikomu deptać Konstytucji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Represjonowanie studentów, którzy protestowali przeciwko haniebnej decyzji zakazującej wystawiania Dziadów w Teatrze Narodowym, stanowi jawne pogwałcenie art. 71 Konstytucji.
Nie pozwolimy odebrać sobie prawa do obrony demokratycznych i niepodległościowych tradycji Narodu Polskiego.
Nie umilkniemy wobec represji.
Żądamy unieważnienia decyzji o usunięciu kolegów: Adama Michnika i Henryka Szlajfera.
Żądamy umorzenia postępowania dyscyplinarnego przeciwko Ewie Morawskiej, Marcie Petrusewicz, Józefowi Dajczgewandowi, Marianowi Dąbrowskiemu, Sławomirowi Kretkowskiemu, Janowi Lityńskiemu, Wiktorowi Nagórskiemu i Andrzejowi Polowczykowi, obwinionym o udział w demonstracji studenckiej po ostatnim przedstawieniu Dziadów.
Żądamy przywrócenia Józefowi Dajczgewandowi należnego mu stypendium.
Domagamy się, aby w terminie dwutygodniowym od dnia dzisiejszego Minister Oświaty i Szkolnictwa Wyższego Henryk Jabłoński oraz Rektor Uniwersytetu Warszawskiego udzielili bezpośrednio zbiorowości studenckiej odpowiedzi na powyższe żądania.
My, studenci Warszawy, zebrani na wiecu 8 marca, wyrażamy pełne poparcie dla rezolucji Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Literaci potępili zaostrzenie cenzury i zdjęcie z afisza Dziadów Adama Mickiewicza.
Solidaryzujemy się z głosem środowisk twórczych w obronie kultury i swobód obywatelskich.
Warszawa, 8 marca
Marzec 1968. Dokumenty, odezwy i ulotki, Warszawa 1981, [cyt. za:] Rok 1968. Środek Peerelu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2008.
A więc już święta, męczące jak każde święta. […]
[…] Końcowym akordem moich „towarzyskości” ostatniego tygodnia była wizyta u Michnika, gdzie zeszli się owi „komandosi” z Marca 1968: Barbara Toruńczyk, Seweryn Blumsztajn, Małgorzata Szpakowska i inni […]. Przyjemna ta młodzież (siedzieli w ciupie po półtora roku), wszystko wiedzą, umieją, rozumieją — może tylko za wielki cień sprawy żydowskiej nad tym wszystkim — kiedyś, przed wojną, nic to nie szkodziło, dziś zalatuje trupami. […]
[…] Ta młodzież „marcowa” to ostatnie drożdże, jakie znam — ostatnia grupa fermentująca, inteligentna.
Warszawa, 21 kwietnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
A więc moja przepowiednia nie sprawdziła się — na szczęście. Z racji amnestii zwolniono Michnika, Kuronia i innych, a także wszystkich robotników, co jeszcze siedzieli — tych nawet, którzy mieli wyroki po 10 lat. Prasa podała rzecz ogólnie, nie wspominając o „kontestatorach”, za to „Wolna Europa” trąbi o tym bardzo głośno, twierdząc zresztą niezbyt mądrze, że to początek „dialogu ze społeczeństwem”. Żadnego „dialogu” oczywiście nie będzie, dialog byłby, gdyby doszło do procesu, i tego prawdopodobnie Gierek chciał uniknąć. Rozmawiałem już telefonicznie z Adamem, bo aż mi się wierzyć nie chciało, ale był przy telefonie, bardzo rześki i wesoły. Po prostu cud — nic innego!
Co się za tym kryje? Pierwsza moja myśl była, że śledztwo w sprawie krakowskiego studenta wykazało udział w całej sprawie UB, i Gierek, zrozumiawszy, że go robią w konia, postanowił z nich zrobić wariatów. Albo też po prostu nie chciał mieć kłopotów przed przyjazdem do Polski Helmuta Schmidta, przed swoimi podróżami, przed Belgradem itp.
Sopot, 26 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Kiedy wszedłem do gabinetu [Edwarda] Babiucha, usłyszałem: „No, Mietek, powiem ci coś, co cię ucieszy. Słuchaj dzisiaj wieczorem «Dziennika Telewizyjnego». Nie będzie procesu. Ogłaszamy amnestię”. Powiedziałem, że jest to bardzo mądra decyzja. Babiuch nareszcie „puścił parę”. Otóż, jak się okazuje, rzeczywiście nie było przekonujących dowodów na przestępczą działalność aresztowanych. Babiuch powiedział: „Ostatni raz przyglądałem się takim nieporadnościom. Nie wolno dopuszczać do sytuacji, w której okazuje się, że aresztuje się ludzi stosując zbiorową odpowiedzialność” (Iks rozrzucał ulotki, a do aresztu idzie Michnik). Mówił także, jakie byłyby międzynarodowe skutki takiego dętego procesu. [...] Właściwie – pomyślałem – te dziesięć tysięcy rzezimieszków, którzy skorzystają z amnestii, powinno napisać listy dziękczynne do Michnika.
Warszawa, 21 lipca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976–1978, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wizyta Adama [Michnika]. Wciąż ten sam problem: działalność antyreżimowa, otwarta, połączona z wyczekiwaniem na łaskawość, quasi-tolerancję czy po prostu inercję władz. Adam nazywa to presją. Ja to nazywam hipokryzją i twierdzę,
że pomimo wszystko jest to działalność wpisana w reżim. Logiczniejsze wydaje mi się działanie konspiracyjne zmierzające do zbudowania paralelnego państwa.
To, co robią Adam, Kuroń i inni, jest na pewno bardziej efektowne, ale też niesłychanie kruche. Opiera się wyłącznie na ludziach, którzy nie mają już nic do stracenia, albo takich, którym straty, jakie im może zadać reżim, już w niczym nie grożą. Szeroka konspiracja może natomiast zaciekawić i wciągnąć naprawdę rzesze ludzi z różnych środowisk.
Wilga, 21 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
A więc moja przepowiednia nie sprawdziła się ― na szczęście. Z racji amnestii zwolniono Michnika, Kuronia i innych, a także wszystkich robotników, co jeszcze siedzieli ― tych nawet, którzy mieli wyroki po 10 lat. Prasa podała rzecz ogólnie, nie wspominając o „kontestatorach”, za to „Wolna Europa” trąbi o tym bardzo głośno, twierdząc zresztą niezbyt mądrze, że to początek „dialogu ze społeczeństwem”. Żadnego „dialogu” oczywiście nie będzie, dialog byłby, gdyby doszło do procesu, i tego prawdopodobnie Gierek chciał uniknąć. Rozmawiałem już telefonicznie z Adamem, bo aż mi się wierzyć nie chciało, ale był przy telefonie, bardzo rześki i wesoły. Po prostu cud ― nic innego!
Co się za tym kryje? Pierwsza moja myśl była, że śledztwo w sprawie krakowskiego studenta wykazało udział w całej sprawie UB, i Gierek, zrozumiawszy, że go robią w konia, postanowił z nich zrobić wariatów. [...]
Pobyt nad morzem się już kończy ― dobrze, bo dosyć mam tej „nowej klasy”, tych „czerepów rubasznych”, co zaludniają tu mola i plaże, szczekają jakąś dziką nową polszczyzną, a gadają tylko o forsie i zabawie. Głupia Polska, owoc ostateczny naszego 30-lecia. Inteligencja wyginęła, klasy się przemieszały, sowietyzm, nowe ziemie, tak zapewne być musi, pisałem o tym wielokrotnie, nawet z humorem, a teraz wcale mi nie do humoru. Obrzydli mi, ojczyzna mi obrzydła, a tu teraz właśnie taka propaganda patriotyzmu, że aż się chce rzygnąć.
Sopot, 26 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W styczniu 1978 A[dam] Michnik i J[acek] Kuroń zaproponowali innym „Graczom” stworzenie tzw. Towarzystwa Kursów Naukowych. Według Michnika, Towarzystwo to skupiałoby zespół światłych ludzi: pisarzy, artystów, naukowców. [...] Wydaje się celowym przekazanie sugestii czynnikom polityczno-administracyjnym [co do] przygotowania odpowiednich osób ― dyskutantów ― z aktywu SZSP i młodej kadry naukowo-dydaktycznej, absolwentów wyższych uczelni i kierowanie ich na zajęcia nielegalne w celu dyskusji, wychwytywania błędów merytorycznych i historycznych i przedstawiania tych spraw zebranym, co ośmieszać będzie wykładowców Lat[ającego] Uniw[ersytetu] i kompromitować w oczach zebranych, a także „zabierze czas”.
Warszawa, 29 stycznia
Kryptonim „Pegaz”. Służba Bezpieczeństwa wobec Towarzystwa Kursów Naukowych 1978–1980, wybór, wstęp i oprac. Łukasz Kamiński, Grzegorz Waligóra, Warszawa 2008, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Adama nie dopuszczono na salę odczytową. Przedtem z inspiracji Jacka Kuronia wykład nagrano na taśmę. Maciek Rayzacher, kołując obserwatorów, dotarł do lokalu, w którym zebrało się 128 osób. Odegrano im z taśmy całą prelekcję Adama. Bez żadnych zakłóceń.
Warszawa, 22 lutego
Marian Brandys, Dziennik 1978, Warszawa 1997, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W ostatnich miesiącach zorganizowane grupy starały się uniemożliwić prowadzenie wykładów niektórym wykładowcom Towarzystwa Kursów Naukowych. Wykłady przerywano krzykiem, pytaniami niezwiązanymi z tematem, insynuacjami i wyzwiskami pod adresem wykładowców. W lutym i w początkach marca bojówki zaczęły posługiwać się przemocą: oblegano mieszkania, w których odbywały się wykłady, demolowano klatki schodowe, pobito kilku słuchaczy, a jednemu z nich Konradowi Bielińskiemu zrabowano 4 tysiące złotych.
W dniu 21 marca wykład z pedagogiki społecznej prowadzony przez Jacka Kuronia w jego mieszkaniu odwołano. Przyczyną tej decyzji był atak serca ojca Jacka 74-letniego Henryka Kuronia. Kartka z informacją o odwołaniu wykładu i stanie przedzawałowym Henryka Kuronia wisiała na drzwiach. Mimo to około godziny 19.00 bojówkarze przemocą wdarli się do mieszkania. Było ich kilkudziesięciu, podpici, niektórzy w czarnych skórkowych rękawiczkach. Na błagania gospodarzy i sąsiadów, którzy informowali, że Henrykowi Kuroniowi wszelkie zdenerwowanie grozi śmiercią, bojówkarze odpowiadali wybuchami śmiechu.
Bili obecnych w mieszkaniu, niebroniących się, jakby wykonywali egzekucję. Grażynie Kuroniowej wykręcili ręce i uderzali ciosami karate po mięśniach. Do nieprzytomności i krwotoku zbili 19-letniego Macieja Kuronia; Henryka Wujca z raną w okolicy skroni nieprzytomnego wlekli po schodach. Ponadto pobili obecnych w mieszkaniu Konrada Bielińskiego, Seweryna Blumsztajna, W. Malickiego, Adama Michnika. Bojówka opuściła mieszkanie około godziny 20.00, kiedy do Henryka Kuronia przybyła karetka reanimacyjna i zabrała go w stanie ciężkim do szpitala. Specjalistyczne badania lekarskie wykazały, że Maciej Kuroń i Henryk Wujec w wyniku pobicia doznali wstrząsu mózgu (pierwszy 14 dni zwolnienia, drugi – 18 dni). W trakcie napadu sąsiedzi Jacka Kuronia alarmowali milicję, która ani wtedy ani później nie zainteresowała się wypadkiem.
21 marca
Relacja z najścia bojówki SZMP na wykład TKN, 21 marca 1979, rękopis, cyt. za: Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Spotkałem się z Michnikiem. Najpierw mówił o tym, co sądzi o konflikcie eksperci – grupa KOR-owska w MKS, a potem o konflikcie z Jackiem. Powiedział, że naszym błędem popełnionym w Stoczni było odwrócenie się od Bogdana Borusewicza i Konrada Bielińskiego, niewłączenie ich do roboczych posiedzeń ekspertów. Mówił, że można było wygrać sprawę wydawnictw niezależnych; chyba nie chodziło mu jednak o ich legalizację. Twierdził, że porozumienie gdańskie nie jest pomnikiem polskiej myśli politycznej, co jednak wynikało w dużej mierze z tego, że postulaty nie były najlepiej sformułowane. [...]
Pytał mnie, czy konflikt eksperci–KOR wynika z tego, że strony się poobrażały, czy też chodzi o wyeliminowanie kręgu KOR z ruchu związkowego. Odpowiedziałem, że nie chodzi o obrazę. Chodzi o to, żeby ruch związkowy nie przekształcił się w polityczny i w odskocznię do walki o jeszcze więcej. Chodzi o okopanie się na zdobytej pozycji. Być może środowisku katolickiemu chodzi też o własne interesy, ale ja tego nie wiem.
Adam przypuszcza, że Mazowiecki chce stanąć na czele ruchu związkowego po to, by być dla władz gwarantem przestrzegania przez związki Porozumienia Gdańskiego, że Mazowieckiemu chodzi o liberalizację, a im o pluralizację. [...] Mówił też, że my (Kowalik i ja) jesteśmy Mazowieckiemu potrzebni, żeby go uwiarygodnić przed władzami, że ma wpływ na szeroki krąg ludzi o różnych przekonaniach. Podkreślał jednak, że to są jego czyste spekulacje. Wyraźnie namawiał mnie do odejścia od Mazowieckiego i do pociągnięcia za sobą innych. Prosił, bym doprowadził do jego spotkania z Geremkiem. Zgodziłem się, choć wyczuwam u Michnika nie tyle chęć dogadania się z Mazowieckim, ile zamiar rozbicia zespołu ekspertów. Ostatnio wszyscy prowadzą jakieś gry. Adam mówił, że Kowalik i Jedlicki to wybitni intelektualiści i polityczne dzieci. Ciekawe, co mówi o mnie. [...]
Usłyszałem w Wolnej [Radiu „Wolna Europa”] o ruchach wojsk sowieckich wokół Polski. Wiadomość podał rzecznik departamentu stanu USA na podstawie danych wywiadu. Potem potwierdził ją senator Muskie, dodając, że USA nie zamierzają ingerować w sprawy polskie i oczekują, że inni postąpią tak samo. Ta wiadomość dowodzi, że za wcześnie wyrokować, kto z nas, Adam czy ja, miał właściwą ocenę sytuacji. Możliwość wyciśnięcia czegoś od władz nie jest dziś w ogóle miarą realizmu politycznego w myśleniu.
20 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
1 marca 1982 rano, około godziny 9.00, do moich drzwi ktoś zadzwonił. Przede mną stał chłopiec, którego widziałam po raz pierwszy. Przedstawił się, że jest od Ciotki Kryśki z Wałowej i nazywa się Krzysztof Kownas. Powiedział, że przychodzi, aby w imieniu Emila zawiadomić, iż nie ma go w szkole, bo poszedł „na robotę” i będzie w domu dopiero za trzy dni.
Byłam w szoku, wściekła. Tego się nie spodziewałam. Miałam wielki żal do syna, że postawił mnie w takiej sytuacji. Próbowałam dowiedzieć się od Krzysztofa, co to za „robota” i kto ją zlecił. Okazało się, że Emil poszedł tam za niego; był z Szymonem Pochwalskim. To mnie trochę uspokoiło. „Robota” okazała się drukowaniem broszury Adama Michnika Będę krzyczał. Krzysztof prosił, abym spokojnie czekała i nie denerwowała się, ponieważ najdalej za trzy dni Emil wróci do domu. Ponadto mieszkanie, w którym drukowali książkę, jest ściśle zakonspirowane, a chłopcom przez te dwa–trzy dni ktoś będzie przynosić jedzenie. „Krzywda mu się nie stanie — zapewnił mnie Krzyś i dodał — a to jest telefon kontaktowy, w razie gdyby jednak coś się wydarzyło...” Był to telefon do Krystyny Pochwalskiej
Warszawa, 1 marca
Krystyna Barchańska, Emil, „Karta” nr 51, 2007.
Od sierpnia 1980 na terenie zabezpieczanego operacyjnie w ramach sprawy „Arlekin” teatru Starego w Krakowie zaczęto notować symptomy negatywnej wobec polityki władz postawy Krystyny Zachwatowicz-Wajda, c. Jana i Marii […] z uzyskanych ostatnio przez TW „Kapitan” informacji wynika, że aktywność wymienionej zaczęła stawać się coraz bardziej negatywna. Inicjuje ona dyskusje i komentarze nieprzychylne w stosunku do polityki Partii i władz, zwłaszcza w dziedzinie kulturalnej. W/w posiada znaczny autorytet. […] Niebagatelną rolę na jej pozycję w teatrze odgrywa fakt, że jest żoną Andrzeja Wajdy – reżysera znanego z opozycyjnych poglądów i przekonań […].
Miarą postawy w/w było podpisanie petycji opracowanej przez Jacka Kuronia, która miała być skierowana do Sejmowej Komisji Wymiaru Sprawiedliwości jako protest przeciwko rzekomemu łamaniu procedury prawnej podczas procesu „gdańskiego” przeciwko A[damowi] Michnikowi, W[ładysławowi] Frasyniukowi i B[ogdanowi] Lisowi.
W wyniku przeprowadzonych czynności operacyjnych […] i działań w środowisku aktorskim, zmierzających do obniżenia autorytetu w/w, odnotowano w ostatnim okresie czasu znaczne obniżenie aktywności figurantki.
W jej wypowiedziach na forum zespołu nie notuje się negatywnych akcentów. […] Biorąc pod uwagę zmianę uzewnętrznionej jej pierwotnej postawy i działalności oraz fakt jej długotrwałej nieobecności w Krakowie postanawia się kwestionariusz zakończyć. Będzie nadal poddawana kontroli w ramach prowadzonej sprawy obiektowej krypt. „Arlekin”.
Kraków, 28 stycznia
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
[Ksiądz Popiełuszko] w intencji uwolnionych odprawił uroczystą mszę świętą w kościele św. Stanisława Kostki. Przez wielki, zbity tłum szczęśliwy ksiądz Jerzy prowadził Jacka Kuronia i mnie. Po mszy wziął nas na plebanię. Staliśmy w oknie i mieliśmy poczucie, że ten tłum to jest kawałek wolnej Polski.
Warszawa, 21 sierpnia
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
13 lutego [1985] funkcjonariusze SB uprowadzili z prywatnego mieszkania w Gdańsku siedmiu naszych kolegów, działaczy NSZZ „S”. Dwa dni później prokurator wydał nakaz tymczasowego aresztowania dla trzech z nich: Władysława Frasyniuka z Wrocławia, Bogdana Lisa z Gdańska i Adama Michnika z Warszawy. Fakt ten wskazuje na to, że zapoczątkowane 13 grudnia 1981 wprowadzanie gwałtu, przemocy, naruszania praw człowieka rząd PRL ma zamiar kontynuować. Akty amnestii mogą się okazać tylko działaniami chwilowymi, podjętymi dla wprowadzenia w błąd opinii publicznej Polski i świata.
Po wszczęciu nieprzytomnej kampanii przeciwko Kościołowi, teraz znowu zaczyna się polityczne aresztowania. W więzieniach nadal przebywa kilkudziesięciu naszych kolegów, działaczy „S”. Jesteśmy głęboko przekonani, że na akty bezprawia odziane w szaty prawa trzeba odpowiedzieć z całą siłą, żeby było jasne, że Polacy nie przyjmą biernie tego nawrotu nienawiści, represji, łamania praw ludzkich.
21 lutego
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Rano zadzwoniłem do [Czesława] Kiszczaka, żeby porozmawiać z nim na temat procesu w Gdańsku. [...] Oskarżenie opiera się na bardzo wątłym materiale i faktycznie powstaje pytanie, po jakiego diabła ich aresztowano. Na sali sądowej oskarżeni kpią z materiału dowodowego, z sędziego itp. Trwa trudny do opisania harmider. Kiszczak zgadza się, że nie jest to dobre. Przyznał, że materiał dowodowy był bardzo słabiutki, ale trzeba było ich aresztować, ponieważ „bractwo zaczęło się nam niebezpiecznie panoszyć”.
Warszawa, 5 czerwca
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Adam Michnik [...] prosi o pozwolenie złożenia oświadczenia w obecności świadka Lecha Wałęsy. A gdy sąd mu odmawia, wstaje z ławy oskarżonych, podnosi rękę ze znakiem zwycięstwa i woła: „Lechu, trzymaj się, «Solidarność» zwycięży!” — za co zostaje w kajdankach usunięty z sali.
Gdańsk, 10 czerwca
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Adam Michnik:
To jest taki moment, w którym można przyjąć założenie, że w Rosji są rozdawane karty na najbliższe pięćdziesiąt lat. I od tego, jakie dziś zajmie stanowisko opozycja polska, zależeć może zarówno przyszły kształt stosunków polsko-rosyjskich, polsko-radzieckich, polsko-ukraińskich, litewskich, a także i kształt Polski, jako że nie jesteśmy samotną wyspą, [...] Musimy pamiętać wciąż o tym, że jeśli nawet nie umiemy sobie wyobrazić takiej drogi od dyktatury do demokracji w Europie Wschodniej, jak to miało miejsce w Hiszpanii czy w Grecji, to nie zwalnia nas to z obowiązku pamiętania, że zasadniczą cechą stalinowskiego komunizmu jest rozkład więzi społecznych, rozkład kultury prawnej i wtedy bunt takiej społeczności jest buntem niewolników, buntem ludzi, którzy najlepiej potrafią budować szubienice. I teraz, myśląc o przyszłości, trzeba myśleć w kategoriach kompromisu. I trzeba myśleć w kategoriach Polski dla wszystkich. Polski, w której będzie także miejsce dla znacznej części obecnego aparatu władzy i administracji.
Jacek Kuroń:
Szanse obalenia tej władzy wciąż jeszcze, wciąż jeszcze są też bardzo małe lub żadne — na razie [...], ale natomiast z tą władzą można się porozumieć, także na takim oto gruncie, że ona ustępuje wobec nacisku społecznego, wobec różnego rodzaju konieczności i różnych układów ich wewnętrznej gry. I z taką sytuacją najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia.
Władysław Frasyniuk:
Mnie się ten pomysł nie podoba i mam takie wrażenie, że tutaj powstaje nowa organizacja, na czele tej organizacji ma stanąć nowy, a stary, przewodniczący Lech Wałęsa i nie bardzo wiem, jak to ma się do „Solidarności”. [...] mam takie wrażenie, że oto powstaje nowa organizacja, która nie wiadomo jak ma się odnieść do wszystkich tych, które już funkcjonują, w tym również do „Solidarności”. [...] Komisja Krajowa tego problemu nie dyskutowała. Wielu z nas jest tu po prostu — no powiedziałbym — zaskoczonych taką propozycją.
Warszawa, 18 grudnia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Trwały one 11 godzin i przebiegały w niełatwej, momentami wręcz dramatycznej atmosferze. Kilkakrotnie groził im impas. Jego przełamanie było efektem negocjacyjnej elastyczności przedstawicieli strony rządowej, koncyliacyjnych wysiłków biskupa Gocłowskiego oraz realizmu i wyraźnej woli dialogu reprezentowanej przez dwóch głównych negocjatorów ze strony „Solidarności” — Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka. [...]
Bronisław Geremek uznał też, że możliwe jest określenie stosunku „Solidarności” do ustroju socjalistycznego. Stosunek ten polega na akceptacji kluczowych wartości socjalizmu, takich jak sprawiedliwość społeczna, uspołecznienie środków produkcji. Uznał, że należy dążyć do uczynienia państwa wartością nadrzędną dla wszystkich Polaków. W tych stwierdzeniach przedstawiciele „Solidarności” widzą możliwość znalezienia wspólnej drogi dla wszystkich stron dialogu.
[...] Jeśli chodzi o kwestię spornych nazwisk — Kuronia i Michnika — to strona solidarnościowa przyjęła nasze warunki. Uznano potrzebę zadeklarowania z ich strony poszanowania prawa i porządku konstytucyjnego. Wałęsa oświadczył, że te „dzieci nomenklatury” złożą taką deklarację.
Warszawa, 31 stycznia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Na widowni Teatru Powszechnego – jak przy okrągłym stole. Z jednej strony opozycja (członkowie Solidarności Polsko-Czechosłowackiej, wydawcy z NOWej, negocjatorzy „S”), z drugiej – premier Rakowski z małżonką. Poza tym dziennikarze zagraniczni, zachodni dyplomaci i oczywiście – przedstawiciele milczącej większości. […] Trzeci akt dopisuje życie. Gdy zapada kurtyna i milkną brawa, na scenę wskakuje Adam Michnik. Słyszymy tylko pierwsze zdanie: „Nazywam się Adam Michnik. Jestem przedstawicielem Havla”. Premier Rakowski przepychając się opuszcza salę. Z głośników leci piosenka Karela Gotta (tak było zaplanowane w inscenizacji), ale po pierwszych słowach Michnika głośniki zaczynają grać na pełny regulator (ktoś podjął taką decyzję „dla dobra teatru”) […]. Adam bohatersko czyta dalej swój protest przeciwko uwięzieniu Havla”.
Warszawa, 25 lutego
„Tygodnik Mazowsze” 1989, nr 284, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Stanisław Ciosek: Minusem jest to, że wybory do Senatu będą stanowić zbyt piękne tło dla wyborów do Sejmu. Plusem natomiast — efekt w świecie — ważny dla obrazu Polski. Nasz realny rachunek układu sił w Senacie — oceniamy, że około 50 procent senatorów reprezentować będzie PRON. W małych województwach nie zwyciężycie, w dużych – tak. Chcemy, żeby nie było monokultury, żeby układ Senatu był pluralistyczny.
Adam Michnik: Nie szukajmy sposobu walki, lecz sposobu kooperacji. Nie chcemy zrobić skoku na kasę. Nie chcemy władzy.
Warszawa, 4 marca
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Kazimierz Cypryniak wygłosił jedno z najbardziej interesujących i — w pewnym sensie — zaskakujących wystąpień, jakie zostały przy okrągłym stole wygłoszone.
„Droga, na którą weszliśmy — zaczął — jest drogą wielkich niebezpieczeństw i mamy świadomość, że tak jest. W związku z tym chciałbym, żebyście panowie wzięli pod uwagę rzecz następującą: jak to się nie powiedzie, to co byście panowie nie powiedzieli, my zostaniemy obciążeni i zapisani w historii jako ci, którzy dopuścili do niepowodzenia — bo władzę mieli. [...]
Panowie często mówicie, że macie swoje zaplecze [przed którym musi się zdać sprawę] itp. Ale prawda jest taka: czy to, co wam oferujemy, to dużo jest czy mało? Nawet mała nasza oferta to jest sto procent, bo mienicie się opozycją — i my gotowi jesteśmy to legalizować. Natomiast my też mamy swoje zaplecze i to nie tylko partyjne — nie muszę przytaczać dowodów, jakie to teraz różne rzeczy się dzieją. I proszę wziąć pod uwagę, że my jesteśmy w takiej pozycji, że my musimy oddawać. Po prostu musimy, bo porozumienia inaczej być nie może. [...]
Głos Cypryniaka — niewątpliwie szczery i przejęty wagą spraw — zrobił wrażenie na Adamie Michniku.
„Chciałbym bardzo panu Cypryniakowi podziękować i odpowiedzieć równie szczerze, jak mniemam. Mamy poczucie, że przy tym stoliku, panie Kazimierzu, siedzimy po to, aby płacić, a nie, żeby załatwić coś dla „Solidarności”. Przy tym stoliku płacimy za prawo „Solidarności” do legalnego bytu.
To nie jest tak, że za niepowodzenia naszych partnerów my nie będziemy się obciążać, bo oni sprawują władzę. Pod tym względem jedziemy niemal na tym samym wózku, bo nam się powie: Mieliście szansę, nie umieliście jej wykorzystać, to po co żeście tam leźli? [...]”.
Warszawa, 22 marca
Konstanty Gebert, Mebel, Wyd. Aneks, Londyn 1990.
Ja myślę, że tutaj nie chodzi o indeksację, że to jest temat zastępczy, że tutaj chodzi o spowodowanie takiego konfliktu, który wysadzi w powietrze „okrągły stół” w taki sposób, żeby te przygotowania okazały się zupełnie niepotrzebne. W istocie rzeczy chodzi tu o znalezienie takiego punktu, który uniemożliwi uruchomiony proces demokratyzacji i legalizacji „Solidarności”. Czym jest Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, to pytanie trzeba zadać. To nie jest jakiś inny związek zawodowy, to jest fragment infrastruktury stanu wojennego. To po prostu jest struktura powstała pod osłoną pałek ZOMO, wtedy, kiedy nasi koledzy siedzieli w więzieniu, która przez te całe siedem lat nie powiedziała ani jednego uczciwego słowa w obronie świata pracy, a dzisiaj chce uruchomić mechanizm licytacji i demagogii po to, żeby utrzymać swój własny monopol i swoje własne przywileje. To jest otwarty polityczny kryzys w obrębie obozu władzy.
Warszawa, 4 kwietnia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Oto, po z górą czterdziestu latach pierwszy w Polsce, a chyba i w całym bloku normalny, wielkonakładowy dziennik niezależny. Przez „normalny” rozumiemy taki, który stara się przede wszystkim informować – wszechstronnie, szybko i obiektywnie, wyraźnie oddzielając komentarz od informacji. [...] Czujemy się związani z „Solidarnością”, lecz zamierzamy przedstawiać poglądy i opinie całego niezależnego społeczeństwa, różnych opozycyjnych kierunków.
Warszawa, 8 maja
„Gazeta Wyborcza” nr 1, z 8 maja 1989.
W Warszawie już rano 8 maja rozpoczęła się za pierwszym numerem „Gazety Wyborczej” pogoń, która niestety dla większości chętnych zakończyła się niepowodzeniem. [...]
Pewna część nakładu jest rozprowadzana przez nas we własnym zakresie. Po kilka tysięcy egzemplarzy „Gazety Wyborczej” otrzymywać będą regionalne Komitety Obywatelskie „Solidarności” w całym kraju.
W Warszawie kilka tysięcy egzemplarzy gazety zostało rozprowadzonych w sprzedaży odręcznej przez gazeciarzy.
Warszawa, 9 maja
„Gazeta Wyborcza” nr 2, z 9 maja 1989.
Tow. Cz. Kiszczak poinformował, że nasi prawnicy (prof. A. Klafkowski, prof. A. Łopatka) nie wyrazili gotowości szukania rozwiązań prawnych, wskazujących możliwości wyjścia z zaistniałej sytuacji w związku z listą krajową, natomiast KO «S» wymusił na swoich prawnikach taką interpretację prawa, która umożliwiła zwrócenie się do Rady Państwa o przyjęcie stosownego dekretu. […]
Tow. S. Ciosek poinformował o wizycie w PRON [Adama] Michnika, który wspomniał o poparciu nas w drugiej turze. Tylko pytanie — czy z tego korzystać? Jakie będą reakcje? Czy z rozmowy tow. Kiszczaka z Michnikiem wynika, że za naszego prezydenta chcą dla siebie premiera? […]
Tow. Cz. Kiszczak — [...] Michnik nie ukrywał, że boją się ekscesów. Dopóki nie staną mocno na nogach, nie pójdą na awantury. Dopiero zadeklarowali, że nie interesują ich stanowiska rządowe, że są za koalicją parlamentarną. Teraz już mówią o fotelu premiera.
Warszawa, 9 czerwca
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Radość — to pierwsze odczucie, które nasuwa się po deklaracji [11 marca] litewskiego Parlamentu [Rady Najwyższej Republiki Litewskiej]. [...] Nikt z nas nie wie jeszcze, co to praktycznie oznacza. Wiemy wszakże, my Polacy, że na nas nakłada to specjalną odpowiedzialność. Długoletnie historyczne więzi polsko-litewskie nakazują nam ze szczególną wrażliwością odnosić się do aspiracji narodu litewskiego. [...] Wierzymy, że w demokratycznym litewskim państwie znajdzie się miejsce na pełnię praw dla obywateli litewskich narodowości polskiej, że Polacy, którzy zamieszkują tę ziemię od setek lat, będą mieć pełnię praw obywatelskich, że będzie respektowana ich narodowa godność i prawo do pielęgnowania własnej kultury. Wierzymy także, że obywatele litewscy narodowości polskiej będą wobec państwa litewskiego lojalni.
I wierzymy na koniec, że deklaracja litewskiego parlamentu nie zapoczątkuje żadnych narodowych konfliktów, a stanie się elementem procesu demokratycznej przebudowy w naszej rodzinnej Europie.
Wasze zdrowie, bracia Litwini!
Warszawa, 12 marca
„Gazeta Wyborcza” nr 60, z 12 marca 1990.
Interwencja zbrojna w republikach będzie wymierzona nie tylko w święte prawo Litwinów i innych narodów do suwerenności. W swej istocie będzie to również początek końca narodu rosyjskiego. Cały świat wstrzymał oddech: kto zwycięży w ZSRR? Duch młodej demokracji czy tradycja carskiego samowładztwa?
Gorbaczow jest politykiem, który odegrał wielką rolę w procesie destrukcji totalitarnego komunizmu w ZSRR, ale Gorbaczow, jak każdy człowiek, jest historycznie przemijającą cząstką procesu historycznej zmiany. Zaś idea niepodległości Litwy jest wieczna i nieśmiertelna.
Warszawa, 11 stycznia
„Gazeta Wyborcza” nr 9, z 11 stycznia 1991.
W tym dramatycznym dla Litwy i dla całej Europy momencie przywożę wam z Warszawy słowa solidarności, braterstwa i podziwu. [...] Chcę Was zapewnić, że my w Polsce nie mamy wątpliwości, po czyjej stronie jest prawda i godność ludzka. W waszym dążeniu do narodowej suwerenności macie po swojej stronie nasze serca. [...] Jako Polak chciałbym powiedzieć coś więcej. Historia na wiele lat splotła losy naszych narodów. [...] W imię tej wspólnoty pragnę zapewnić, że Polacy zapewnią wszelką możliwą pomoc w waszej dzielnej i bohaterskiej walce, która jest walką o nas wszystkich. [...] Niech żyje wolna Litwa!
Wilno, 14 stycznia
„Gazeta Wyborcza” nr 12, z 15 stycznia 1991.